28 grudnia 2013

Prolog

Hej robaczki!
Siedzę sobie teraz o tej późnej, bądź niezbyt późnej porze (zależy dla kogo) i z całego serca żałuję, że usunęłam wszystkie odcinki starego opowiadania *chlip* Teraz muszę wstawiać wszystko od nowa + dopisywać część fabuły, bo nie pamiętam gdzie wsiorbało mi dwa lub nawet trzy ostatnie rozdziały. Ale jest wolne, w tle brzmi Kings of Leon, mam wenę twórczą, więc zabieram się do pracy *zaciera łapki* 

Za wygląd bloga przepraszam, ale nie znam się na tworzeniu szablonów itd. Postaram się jakoś to wszystko ogarnąć w najbliższym czasie, póki co zajmę się treścią :3

____________________________________

But would anything matter if you're already dead?


Biegła. Stukot ciężkich butów odbijał się echem od budynków usytuowanych niezwykle blisko siebie. Obrzeża miasta, pomyślała panicznie. To nie tu miała się znaleźć, to nie tu należało uciekać. Odwróciła głowę, by spojrzeć bestiom w twarz. Czy byli na tyle blisko, by mogła to uczynić? Trzask. Wpadła na ceglany mur. Ślepa uliczka, koniec gry. Coś szumiało jej w głowie. Co to za piosenka? Zaraz, jaka piosenka. Białe słuchawki wciąż tkwiły w kilkakrotnie przebijanych uszach. Ile to razy toczyła z matką walki o dodatkową dziurkę, ile było przy tym krzyków. Skup się, nakazała sobie w myślach. Wilgotna ściana, a dookoła kapanie pojedynczych kropel. Dudniące kroki napastników wybijały się ponad tą idealną kakofonią deszczu. Zostało mało czasu. Skup się. Dotknęła palcami nieoczekiwanej bariery. Pod stopami miała stare, przegniłe kartony. Powiodła wzrokiem po mrocznym zaułku w poszukiwaniu drogi ucieczki. Po co uciekać? Zganiła się szybko w myślach wspinając się po blaszanych śmietnikach. Płot za nimi był wysoki. Wspięcie się na niego i bezpieczne zeskoczenie po drugiej stronie graniczyło z cudem. Cudu teraz właśnie potrzebowała najbardziej. Kroki stawały się coraz głośniejsze. Nie było czasu na zastanowienie. Wybiła się do góry i zaczepiła rękami o blaszaną poręcz, na której zawieszona była siatka. Próbowała zaczepić nogami o cokolwiek, byleby tylko znaleźć oparcie. Oka w ogrodzeniu były zbyt wąskie, by mogła w nie wsadzić choćby czubek swych czarnych glanów. Machała nogami w powietrzu rozpaczliwie próbując wydostać się z tej cholernej pułapki. Napastnicy byli jednak coraz bliżej, tak blisko, jeszcze bliżej… 
   Czyjeś silne ręce ścisnęły jej kostki i pociągnęły gwałtownie w dół. Trzymała się jeszcze przez chwilę, by przy drugim, mocniejszym szarpnięciu dać za wygraną. Poczuła, że leży teraz w silnych, męskich ramionach. Czuła na sobie oddech tego człowieka, którego twarzy nie mogła dostrzec w ciemnościach. Rzucił ją nagle na ziemię. Coś zabolało ją w lewym nadgarstku. Przysięgłaby, że usłyszała ciche chrupnięcie. Jednak to nie był koniec. Silne uderzenie w twarz sprawiło, iż opadła bezwiednie na mokre kartony. Słuchawki wypadły jej z uszu i nie słyszała już nic, prócz krwi pulsującej w jej głowie. Napastnik znów uniósł ją do góry, jednak ona wciąż nie mogła go zobaczyć. Poczuła w ustach metaliczny posmak. Krew. Do oczu napłynęły jej łzy, kiedy mężczyzna położył ją na pokrywach koszy na śmieci i zaczął rozpinać znoszone, ulubione spodnie. Odczuwała strach. Strach i przenikliwie zimno. Usłyszała dźwięk rozpinanej sprzączki od paska i powoli wszystko stawało się jasne. Kilka rytmicznych ruchów w jej wnętrzu, kilka mocnych uderzeń w twarz… 
   Leżała teraz na ziemi powoli tracąc przytomność. Coraz słabiej odczuwała zadawane jej ciosy. Czyżby umierała? Czyżby teraz nadszedł jej czas. Boże, zabierz mnie stąd raz na zawsze, myślała łkając bezgłośnie. Jednak powoli i na to brakowało jej sił. Nie mogła się ruszyć, nie mogła się odezwać, a jej oprawca wciąż zadawał kolejne ciosy. Czy były mocniejsze? Tego nie mogła stwierdzić. Powoli odpływała w niebyt. Do krainy wiecznego szczęścia, wiecznej rozkoszy. Tam, gdzie nie ma bólu, tam gdzie spotka tych, który zdążyli ją opuścić. I nigdy więcej nie będzie się już bała, nigdy więcej nie będzie się wstydziła, nie będzie poniżana i wzgardzona. Tam będzie jej lepiej. A teraz zaśnij… Zaśnij ma anielska dziecino ostatnim snem. Snem, który przyniesie ci ulgę.

1 komentarz: